Historie osobiste

Rodzice wciągają mnie w swoje sprawy i kłótnie. Mam ich godzić. Problem w tym, że nie chcę się mieszać

Rodzice wciągają mnie w swoje sprawy i kłótnie. Mam ich godzić. Problem w tym, że nie chcę się mieszać
Rodzice stawiają mnie po ścianą i oczekują, że będę ich godzić
Fot. Getty Images

Mówi się, że dorośli nie powinni mieszać w swoje spory małych dzieci. A co, jeśli rodzice są już a emeryturze a ich dzieci dojrzałe? Czy obowiązuje ta sama zasada? I czy dorośli powinni mieszać się w sprawy innych dorosłych?

Poranny telefon od mamy momentalnie mnie rozbudził. Znowu będzie lament, pomyślałam z niechęcią. Rodzice od jakiegoś czasu wciąż byli na ścieżce wojennej. Dokładniej, od kiedy tata też przeszedł na emeryturę, i teraz byli skazani na swoje całodobowe towarzystwo. Tym razem mama szlochała niemal histerycznie.

Mam wpłynąć na ojca

– Jak… on… jak on mógł? – dukała, połykając łzy.

– Uspokój się i powiedz, co się stało.

– Musisz przemówić mu do rozumu! Ja… ja już nie mam do niego siły!

Okazało się, że ojciec samowolnie zaciągnął kredyt. To było nie w porządku z jego strony, ale co mnie do tego? Powinni to wyjaśnić między sobą. Niby w jaki sposób miałabym wpłynąć na ojca?

Minęło jednak kilka dni, zanim udało mi się wykroić wolne i przyjechać do rodzinnego domu. Było nie było, dzieliło nas blisko pięćset kilometrów. Miałam nadzieję, że emocje po kłótni już opadły. Niestety… Mama pieliła rabatę. Zwykle kogoś wynajmowała do prac ogrodowych. Widać nadal była zła i obrażona – w tym również na mnie, że dopiero teraz się zjawiłam – skoro wyładowywała energię na chwastach.

Tymczasem ojciec siedział w swoim ulubionym fotelu i oglądał telewizję, na kanale informacyjnym.

– Mamie jest przykro, że nie wziąłeś jej zdania pod uwagę… – zaczęłam, siadając na kanapie.

– Twoja matka jak zwykle mija się z prawdą – przerwał mi i wygładził sumiaste wąsy, nie odrywając wzroku od ekranu.

Westchnęłam. Lekko nie będzie. Tym bardziej nie chciałam odgrywać roli mediatora w ich sporze. Są dorosłymi ludźmi, na dokładkę moimi rodzicami. Ale skoro już się tu pofatygowałam, spróbuję dociec prawdy.

 

Wersja ojca

– No to słucham, jaka jest twoja wersja wydarzeń.

Spodziewałam się jakichś nieprzekonujących wymówek – sądząc po żywiołowej reakcji mamy – i mocno się zdziwiłam.

– Musiałem wziąć ten kredyt, bo padł silnik w samochodzie.

– Czemu nie skonsultowałeś tego z mamą?

– A muszę? Odkładałem pieniądze na koncie oszczędnościowym, na takie właśnie sytuacje, tyle że ona… Wciąż w głowie mi się to nie mieści!

– Ale co, tato? Konkrety, proszę – niecierpliwiłam się.

– Wykupiła za nie wycieczkę do Budapesztu! – wybuchnął. Aż podskoczyłam na kanapie. – Za co miałem naprawić samochód?

Mógł wziąć albo pożyczyć pieniądze ode mnie. Nieraz proponowałam rodzicom wsparcie finansowe, ale byli zbyt dumni, żeby je przyjąć. Jakby upokarzał ich fakt korzystania z pomocy własnego dziecka.

– Dlaczego nie powiedziałeś jej o tym kredycie, nie wyjaśniłeś powodu? – drążyłam.

W myślach karciłam też mamę. Powinna mi powiedzieć całą prawdę. Czułam się jak opiekunka, która musi rozdzielać skłócone przedszkolaki. Tyle że skala tego konkretnego sporu była dosyć duża. W końcu chodziło o niemałe pieniądze.

– Nie zgodziłaby się. – Wzruszył ramionami. – Twierdzi, że równie dobrze możemy jeździć komunikacją miejską, tak będzie taniej i bardziej ekologicznie. Ekolożka się znalazła. A ja nie przestawię się teraz na tramwaje! Zapomnij! Potrzebuję tego auta i koniec. – Rozumiałam. Jako emeryt bez samochodu czułby się jeszcze bardziej odstawiony na boczny tor. – Poza tym byłem na nią wściekły. Nie rozmawialiśmy ze sobą trzy dni. Twoja matka…

 

Nakręcająca się spirala

– Nie chcę się mieszać w wasze spory. – Wstałam.

– A powinnaś – wycedził przez zęby. – Inaczej twoja matka puści mnie z torbami!

– Nie przesadzaj, bardzo cię proszę. – Byłam zmęczona tymi przepychankami. – Spłacisz kredyt i wszystko się ułoży.

– Aleś ty naiwna. W ogóle jej nie znasz, moja droga. Nie wiesz, do czego jest zdolna. To zapiekła, małostkowa i samolubna kobieta. Nie chodzi tylko o ten kredyt… – Tata się rozkręcał, a ja czułam pulsowanie w skroniach. Muszę stąd wyjść, pomyślałam. Inaczej skończy się migreną.

– Dość tego – ucięłam krótko. – Wracam do domu, a wy dogadajcie się jak dorośli ludzie.

Słyszałam, jak tata mruczy coś pod nosem, gdy wychodziłam z pokoju. Na korytarzu natknęłam się na mamę, w ubrudzonych ziemią rękawiczkach na swoich wypielęgnowanych dłoniach.

– Podsłuchiwałaś? – nie dowierzałam.

– Zostały tylko dwa wolne miejsca, musiałam od razu wpłacić zaliczkę – zaczęła. – Twój ojciec udaje, że nie rozumie. Przecież nie kupiłam wycieczki tylko dla siebie!

 

Czy to są dorośli ludzie?

Zacisnęłam zęby ze złością. Czułam się jak w domu wariatów.

– Mamo, błagam… – Chwyciłam ją za ramiona. – Nie musisz mi się tłumaczyć, po prostu pogadajcie. Na spokojnie.

– To ty miałaś z nim porozmawiać, dotrzeć do niego… – nie dawała za wygraną, a ja coraz bardziej traciłam cierpliwość.

Nie chcąc zaogniać sytuacji, szybko się z nią pożegnałam. Mama wymagała ode mnie niemożliwego. Nie wezmę jej strony, znając fakty, które przedstawił mi tata. Zresztą on też nie zachował się fair. Zamiast porozmawiać z żoną, wyklarować sytuację, wolał na mnie wylać swoje żale i pretensje.

Przez tyle lat żyli we względnej zgodzie, a gdy tylko przeszli na emeryturę, zaczęły się niesnaski i kłótnie. Nie zamierzałam więcej brać w tym udziału i opowiadać się po którejś ze stron, bo oboje byli tak samo winni. Za to chętnie znajdę im specjalistę od terapii małżeńskiej, niech on im pomoże odnaleźć się w tej wciąż nowej dla nich sytuacji, jaką jest emerytura obojga.

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również