Historie osobiste

Wakacje z teściową mogą być koszmarem, ale uległam prośbom. Miałam tylko jedno założenie: będę sobą

Wakacje z teściową mogą być koszmarem, ale uległam prośbom. Miałam tylko jedno założenie: będę sobą
Kto jest sobą i stawia granice, odpocznie choćby bliscy sprawili mu mało komfortową niespodziankę
Fot. Agencja 123rf

Czasem nasi bliscy narzucają nam coś, co nam nie leży. Idealnym przykładem jest wyjazd na wakacje z teściową. Czy to musi być porażka? Niekoniecznie. Pod warunkiem, że pamiętamy o sobie i stawiamy granice. Jednocześnie nie warto się nastawiać źle, bo każdy może zyskać przy bliższym poznaniu.

Jak co roku zatrzymaliśmy się w zaprzyjaźnionym pensjonacie, gdzie nie musiałam przejmować się hałaśliwym tłumem, płaczącymi dziećmi czy szczekającymi psami. Właścicielka stawiała na zadowolenie swoich stałych gości. Wymarzone miejsce dla kogoś takiego ja, kto lubi spędzać urlop w ciszy i spokoju. Raczej leniwie, z kilkoma epizodami większej aktywności – jeśli będę miała ochotę. Zbyszek często mówi, że jestem jak kot. Zatem dlaczego wprowadził do naszych wakacji nową zmienną?

Wyjazd z teściową? Naprawdę?

Krystyna formalnie nie była moją teściową, bo nie pobraliśmy się ze Zbyszkiem, ale jak sama mówiła, nie liczy się oficjalny status, a faktyczny stan. My zaś tworzyliśmy udaną parą od ponad pięciu lat. W tym czasie spotkałam się Krystyną z kilkanaście razy. Była bardzo zajętą kobietą. Obecnie na emeryturze, ale wcale nie osiadała na laurach: zaczęła nałogowo podróżować. Niestety skręcona noga wyłączyła ją z zaplanowanych wcześniej aktywności. Z obawy, że mimo zaleceń lekarzy będzie się forsować Zbyszek zaproponował, byśmy zabrali Krystynę z nami. Na nasze wakacje. Do naszego pensjonatu. Apartament miał dwa pokoje, więc pomieścilibyśmy się, tylko…

Jeśli ja byłam kotem, to ona nadpobudliwym terierem. Niby czemu tę nogę skręciła? Bo bawiła się na zamku wodnym dla dzieci! Ale nie mogłam odmówić. Źle bym się z tym czuła.

Zaczęło się już w trakcie podróży. Unieruchomiona Krystyna opracowała trasę podróży – „tak, byśmy po drodze zrobili kilka postojów w ciekawych miejscach”. Piramidy kujawskie, Park Dinozaurów, Miasteczko westernowe Silverado czy Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji, z obowiązkową przejażdżką kolejką wąskotorową. Tak dla przykładu. Gdybyśmy zgodzili się na wszystkie propozycje, podróż trwałaby wieki. Nie wspominając o tym, że Krystyna nie była w kondycji do zwiedzania. „Wezmę leki przeciwbólowe i będzie dobrze”, dowodziła beztrosko. Tu ostro sprzeciwił się Zbigniew i stanęło na tylko polskiej Wenecji. Zrobiliśmy tam przerwę na posiłek i rozprostowanie nóg. I nawet taka aktywność ją zmęczyła. Zasnęła na godzinę, a ja dopiero wtedy odetchnęłam. Gdy przestała mówić…

 

Aneksja pokoju i wakacji

Na miejscu Krystyna zaanektowała salon. „Przecież nie zajmę wam dużego łóżka, kanapa mi wystarczy”, wyjaśniła. Problem w tym, że wejście do łazienki znajdowało się w sypialni. Czyli nie było mowy o pełnej prywatności. Krystyna okupowała salon, zarazem w każdej chwili mogła wejść do naszego pokoju, by skorzystać z ubikacji. Czułam się osaczona. Przez jedną osobę! Do tego ze spuchniętą kostką.

Krystyna uwielbiała być w centrum uwagi, w środku wszelkich wydarzeń, może nawet wydawało jej się, że skoro ją zabraliśmy, musimy dostarczać jej rozrywek. Dużym ustępstwem z mojej strony była zgoda na jej obecność. Jeśli sądziła, że jako osoba starsza, do tego matka Zbyszka, ma nade mną przewagę, to grubo się myliła. W moim wieku nie muszę już zabiegać o niczyją przychylność. Wiem, co to asertywność. A gdy ktoś za bardzo narusza moją przestrzeń, znikam.

– Idziesz na plażę? Też się zabiorę. Jakoś dojdę.

– Przepraszam, ale dziś chcę pojeździć na rowerze. Zbyszek cię zabierze. Choć sądzę, że wygodniej ci będzie na tarasie. Jak się zmęczysz słońcem, po prostu wejdziesz do środka.

– Ach, tak. Tylko weź kapelusz! – wołała za mną.

Gdy wracałam na posiłek, Zbigniew słał mi błagalne spojrzenia. Nie mam pojęcia, czy wszystkie starsze osoby są tak absorbujące, ale Krystyna była gorsza od dziecka. Miała zatrważająco niski próg nudy. Łaknęła atencji, a przede wszystkim rozmowy. Co innego pogawędka przy stole, w trakcie odwiedzin, co innego nieustający monolog.

 

Sposoby na taką relację

– Mogłabyś zająć się mamą? – poprosił wreszcie Zbigniew. – Choć przez dwa dni. Kocham ją, uważam za wspaniałą, pozytywną osobę, ale od bardzo dawna nie spędziłem z nią tyle czasu, i to na ograniczonej przestrzeni. Marzę o ciszy.

Uśmiechnęłam się ze współczuciem.

Przygotowałam się do zajęć z teściową jak do batalii. Póki upał był największy, zaordynowałam gry planszowe. Krystyna, co wcale mnie nie zdziwiło, okazała się mistrzynią strategii, ale deprymowało ją, że nie przejmuję się porażkami.

– Nie masz ambicji?

Wzruszyłam ramionami.

– Przecież to zabawa, a nie walka o życie.

Popołudniu zabrałam ją na wycieczkę rowerową po okolicy. Sprawdziłam, że można wypożyczyć rower z przyczepką dla dorosłej osoby. Z godzinę spędziłyśmy przy straganach z kapeluszami. Sama byłam zdziwiona, jak dobrze się bawiłam, przymierzając kolejne nakrycia głowy.

 

Pies z kotem może się dogadać

Wieczorem, podczas rozgrywki w scrabble, w której brał udział również Zbyszek, Krystyna pozbyła się wszystkich liter, wykładając je na planszę i wpasowując w inne zestawy.

– Ha! Mam układ, który da mi ze trzysta punktów!

Spojrzałam na planszę. „Przeintelektualista”. To był blef.

– Ale mamo, nie oszukuj! – oburzył się Zbyszek. – Takie słowo nie istnieje.

Krystyna spojrzała na mnie i mrugnęła okiem.

– Skoro można przeintelektualizować, to może być człowiek, który robi to nagminnie.

Krystyna cieszyła się jak dziecko, gdy ją poparłam.

Te wakacje były przełomowe dla nas obu. Ostrożnie powiem, że się zaprzyjaźniłyśmy, choć oczywiście w przyjaźni psa z kotem trzeba przestrzegać pewnych zasad. Kot nie atakuje dla rozrywki psa i nie separuje się od niego. A pies szanuje przestrzeń kota i nie naciska, gdy widzi opór. Czyli możemy znowu razem się gdzieś wybrać, ale musimy mieć oddzielne pokoje i czas wyłącznie dla siebie

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również