Rak szyjki macicy rocznie odbiera życie ok. 300 tysiącom kobiet na całym świecie. Powoduje go wirus brodawczaka ludzkiego HPV, a ochronić mogą nas szczepienia i nowoczesne metody badań profilaktycznych. Czym różni się cytologia płynna od klasycznej i co możesz zrobić, gdy wynik badania będzie nieprawidłowy?
W 2008 roku profesor Harald zur Hausen otrzymał nagrodę Nobla za odkrycie związku między zakażeniami przetrwałymi wirusami HPV i rakiem szyjki macicy. Jego badania pozwoliły już wcześniej na rejestrację szczepionek przeciw najbardziej onkogennym typom wirusa HPV – 16 i 18, które są odpowiedzialne za ponad 70% przypadków nowotworu szyjki macicy. Ale od tego czasu medycyna nie stoi w miejscu. Istnieją już bardziej zaawansowane szczepionki i bardzo czułe badania pozwalające na jego wykrycie.
Niestety, w Polsce ciągle nie ma wdrożonej strategii populacyjnych szczepień przeciw HPV. Czy jesteśmy zatem bezradni? Eksperci przekonują, że niezupełnie. Kluczem do zdrowia jest profilaktyka, nowoczesna diagnostyka i najnowsze metody leczenia.
Eksperci zgodnie podkreślają, że nawet przy zbyt słabej profilaktyce pierwotnej (szczepienia przeciw HPV) rak szyjki macicy w Polsce nie musi być problemem. Jednak kobiety muszą się regularnie badać i przede wszystkim chodzić do ginekologa.
- My już nie szukamy raka, ale zmian na wcześniejszym etapie. Nawet we wczesnej fazie raka możemy oszczędzić narząd rodny – podkreśla profesor Robert Jach z Uniwersytetu Jagiellońskiego, przewodniczący Sekcji Patologii Szyjki Macicy, Kolposkopii i Cytologii PTGiP. – Te wszystkie technologie mają służyć temu, żeby panie były wyleczone i żeby oszczędzić im konieczności amputacji szyjki macicy – dodaje.
Prezes Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników Profesor Mariusz Zimmer przypomina zaś o rekomendowanych badaniach: Cytologia tradycyjna powinna być wykonywana co roku. Jeśli kobiety zdecydują się na cytologię płynną z testem w kierunku HPV – obecnie niestety odpłatną, to między 35 i 70 rokiem życia w przypadku prawidłowych wyników mogą te badania powtarzać nawet co 3-5 lat. Skąd taka różnica?
Cytologia na podłożu płynnym była jednym z bohaterów niedawnego Kongresu Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników. Przede wszystkim dlatego, że powinna być standardem, a nie jest niestety w Polsce finansowana ze środków publicznych. Jest jednak szansa, że wkrótce się to zmieni. Zdaniem Polskiego Towarzystwa Patologów (PTP) metoda płynna jest dokładniejsza i powinna być stosowana jako podstawowa oraz finansowana przez NFZ. PTP wniosek w tej sprawie przekazało do ministerstwa jeszcze w 2016 roku.
Czym się różni cytologia na podłożu płynnym od tej obecnie powszechnie wykonywanej? Z punktu widzenia pacjentki – niczym. Z punktu widzenia lekarza – daje większą pewność prawidłowego wyniku cytologii. Cytologia klasyczna polega na pobraniu wymazu z szyjki macicy i przeniesieniu go od razu na suche szkiełko. Tak przygotowany materiał trafia do laboratorium i tam jest poddawany ocenie mikroskopowej. Zaletą tej metody jest prostota i niskie koszty. Wadą jest niska czułość, na poziomie 50-60% (co oznacza, że u 4 do 5 na 10 badanych kobiet nieprawidłowe komórki w szyjce macicy nie zostają wykryte) oraz stosunkowo duży odsetek materiałów złej jakości, które nie nadają się do badania. W takim przypadku potrzebne jest ponowne pobranie wymazu.
Zdaniem specjalistów lepszą metodą jest nowoczesna cytologia na podłożu płynnym (LBC - ang. Liquid-Based Cytology). Badanie polega na tym, że wymaz pobierany jest z szyjki macicy za pomocą szczoteczki cytologicznej, której końcówka jest przenoszona do pojemnika ze specjalnym płynem, który zapobiega uszkodzeniu pobranych komórek. W laboratorium materiał zostaje przeniesiony na specjalny filtr, gdzie dochodzi do oczyszczenia wymazu z niepożądanych elementów. Na koniec próbka przenoszona jest na szkiełko mikroskopowe i podlega badaniu.
– Na 1000 przebadanych kobiet cytologia konwencjonalna nie wykryje zmian u ośmiu kobiet. Cytologia na podłożu płynnym jest dokładniejsza, ale nadal nie wykryje zmian u sześciu kobiet – mówi prof. Robert Jach. Ale cytologia na podłożu płynnym daje coś więcej. Daje mianowicie możliwość przeprowadzenia testów w kierunku DNA wirusa HPV – a co za tym idzie zwiększa szanse na uniknięcie błędnej diagnozy. – Na 1000 pacjentek "zgubimy" wtedy 2 – dodaje profesor Jach.
Wyniki cytologii opisywane są zgodnie z systemem Bethesda za pomocą skrótów, gdzie NILM oznacza wynik prawidłowy, natomiast pozostałe – LSIL, HSIL, ASC-US, AGC, ASC-H – wynik nieprawidłowy o różnym stopniu i znaczeniu.
– Jeśli cytologia jest nieprawidłowa – z lub bez infekcji wirusem HPV, należy udać się niezwłocznie do ginekologa, który zastosuje jedną z kilku proponowanych dróg postępowania rekomendowanego przez ekspertów PTGiP. Mamy takie algorytmy postępowania jasno określone w formie diagramów i każdy lekarz ginekolog, który samodzielnie przyjmuje i leczy pacjentki powinien je znać – podkreśla Prezes PTGiP prof. Mariusz Zimmer.
W algorytmie postępowania, z niektórymi postaciami nieprawidłowości w wynikach cytologii z HPV, istnieje ścieżka odczekania i powtórzenia badań w odstępie 6-12 miesięcy. Dotyczy to niektórych mało zaawansowanych patologii typu ASC-US i LSIL, które to zmiany mogą się samoistnie wycofać. Zdaniem naukowców zdecydowana większość infekcji HPV ustępuje samoistnie i choroba się nie rozwija. Niestety w kilku procentach przypadków dochodzi do tak zwanego zakażenia przetrwałego, które może doprowadzić do zmian przednowotworowych i później raka szyjki macicy. Czy nieprawidłowy wynik badania to wyrok?
Obecnie pojawiły się wyroby medyczne i leki, które można stosować, u pacjentek zakwalifikowanych po badaniu cytologicznym i ocenie obecności wirusów HPV, do powtórzenia badania za 6-12 miesięcy – mówi profesor Mariusz Zimmer.
Do takich produktów zalicza się polecany przez specjalistów żel dopochwowy DeflaGyn. Zawarte w preparacie cząsteczki silnie zdyspergowanego mikrokrystalicznego dwutlenku krzemu adsorbują patogeny z powierzchni szyjki macicy. Produkt wyłapuje i pochłania patogeny i hamuje ich rozprzestrzenianie się. Następnie dzięki silnemu działaniu antyoksydacyjnemu neutralizuje szkodliwe działanie patogenów i finalnie je eliminuje. Trzymiesięczna kuracja preparatem składa się z 3 serii po 28 dni z przerwą na miesiączkę.
Pierwsze badania potwierdzające skuteczność preparatu przeprowadzono na grupie 200 kobiet, które otrzymały nieprawidłowy wynik cytologii i/lub obecność HPV, a kolposkopia nie wykazała zmian śródnabłonkowych dużego stopnia (bez HSIL). Pacjentki przez 3 miesiące stosowały terapię preparatem DeflaGyn, zaś porównywalna grupa 106 pacjentek nie otrzymywała leczenia. Końcowymi punktami badania były wyniki powtórnego badania cytologicznego, zmiany w wynikach badań na obecność wysokoonkogennych typów wirusa brodawczaka ludzkiego (HPV HR) oraz zmiany w wynikach testów na obecność białek p16 i Ki-67. Wizyty kontrolne odbywały się 3 i 6 miesięcy po rozpoczęciu badania.
Po 6 miesiącach od rozpoczęcia badania u 80,9% stosujących żel DeflaGyn, nastąpiła poprawa wyników cytologicznych. W grupie niestosującej leczenia poprawa nastąpiła u 37,1% pacjentek. Natomiast oczyszczenie szyjki macicy z wysokoonkogennych typów wirusa brodawczaka ludzkiego (HPV HR) wystąpiło u 53% pacjentek stosujących żel DeflaGyn, podczas gdy w grupie niestosującej leczenia nie zaobserwowano żadnej poprawy w tym parametrze.
– W naszej klinice prowadzimy obserwacje w tym zakresie, które potwierdzają dane literaturowe wykazujące skuteczność w doprowadzeniu do regresji cytologiczno-wirusowej już po 3 miesiącach stosowania tych preparatów – dodaje profesor Zimmer. – Oczywiście stosujemy takie postępowanie tylko i wyłącznie w tej grupie pacjentek, u których standard postępowania dopuszcza oczekiwanie na ponowny wynik. Z tego powodu stosowanie żelu dopochwowego DeflaGyn może się odbyć wyłącznie po konsultacji i za zgodą lekarza ginekologa.