Wywiad

Małgorzata Ohme: "Całe życie traciłam głowę dla ludzi. Dla ich podziwu, aprobaty. Byłam konformistką"

Małgorzata Ohme: "Całe życie traciłam głowę dla ludzi. Dla ich podziwu, aprobaty. Byłam konformistką"
Małgorzata Ohme/TS 10/2024
Fot. ALDONA KARCZMARCZYK/VAN DORSEN ARTISTS

Paradoks: spełnia się marzenie, a ty nie umiesz się w nim odnaleźć? Małgorzata Ohme wyśniła sobie pracę w telewizji, a potem ją straciła. Prysło idealne wyobrażenie tego świata. Odchorowała stratę i stworzyła w internecie własny program. Siadła przed kamerą i powiedziała: "Jest mi źle. Popatrzcie, tak wyglądam bez makijażu i telewizyjnej stylizacji". To była dobra decyzja, uczciwa. Może wolimy prawdę od iluzji? Ona może uwolnić ze sztucznego świata lajków i serduszek, w którym przegapiamy własne życie. 

Naciskam dzwonek, rozlega się ujadanie. Na ścieżkę wypadają cztery psy. Dowiaduję się, że to patchworkowa psia rodzina Gosi. Jeden jest pamiątką po byłym partnerze. Kolejny należał do jej przyjaciela, ale tak go pokochała, że poprosiła, by go u niej zostawił. Najstarszy to wspólny pies Gosi i byłego męża, Rafała Ohme. Mieszka tydzień w jej domu, tydzień u niego. Czwarty pies jest oryginalnie Gosi – tyle że... pokochał go Rafał, z którym wciąż się przyjaźnią, więc pies często bywa również u niego. Skomplikowane? Tak! W życiu Gosi, osobistym i zawodowym, mało jest linii prostych. Ale czy te kręte nie są ciekawsze?

Małgorzata Ohme o odejściu z "Dzień dobry TVN"

Twój Styl: Czujesz się popularna?

Małgorzata Ohme: Czuję się głupio, że o to pytasz. Od chwili odejścia z Dzień dobry TVN nie myślę o popularności. Jestem czy nie jestem? Ile jestem warta? Dowiedziałam się, że na liście 100 najcenniejszych kobiecych marek „Forbesa” awansowałam z 97. miejsca na 92. Miło, ale na tym etapie życia informacja wywołuje tylko uśmiech. To nie jest mój priorytet. Dużo się pozmieniało przez ostatni rok. 

Poznałyśmy się lata temu, pracowałaś w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej, byłaś ekspertką w mediach. Miałam wrażenie, że jesteś skoncentrowana na kreowaniu własnego wizerunku. Gdy zostałaś prowadzącą w Dzień dobry…, pomyślałam: idealne miejsce dla ciebie.

Też tak myślałam. Lubię ludzi, jestem ich ciekawa, jako psycholog wiem, jak otworzyć rozmówcę. Co może pójść nie tak? Nie przewidziałam jednego: to nie był mój program, byłam częścią dużego zespołu, nie najważniejszą. Jestem dość ekspansywna, mam ADHD, lubię mieć kontrolę nad wszystkim. A telewizja rządzi się swoimi prawami. Ciągle przekraczałam wyznaczone granice: za dużo mówiłam o sobie, bo lubię się dzielić, a tam nie można. Zadawałam gościowi pytanie i sama odpowiadałam jako psycholog. Rozumiem, że ten program to własność stacji, mechanizm precyzyjny, który działa według określonych reguł. A ja nie chciałam się do nich stosować. 

Przypomina mi się scena z serialu The Crown, w którym babcia arystokratka instruuje młodą księżnę Dianę, jak ma przemawiać publicznie. Diana gestykuluje i babka wiąże ją sznurem, z ramionami wzdłuż tułowia.

Tak się czułam. Skrępowana. Chociaż nie byłam tego świadoma. Chciałam się wpasować w gorset. Całe życie traciłam głowę dla ludzi. Dla ich podziwu, uścisku dłoni, aprobaty, poczucia, że jestem częścią stada. Przyznaję, byłam tchórzem, konformistką. Dostosowywałam się do otoczenia, robiłam to od dzieciństwa, więc robiłam to też w telewizji. Opuściłam  siebie już tak dawno, że nawet nie pamiętam, kiedy to się stało. Poza tym to przyjemne „być gwiazdą”. Sztab ludzi się na tobie skupia, wypożyczają dla ciebie ciuchy, malują, czeszą. Ta magia może urzec, mnie urzekła. Gdy pojawiasz się w telewizji, zostajesz zaliczona do grona celebrytek, z dnia na dzień mnóstwo firm chce, żebyś pokazała się w ich ubraniach, butach. Fajnie się rozsiąść w takim życiu i poczuć kimś wyjątkowym, ale ja miałam z tyłu głowy: przecież to się skończy. 

No i się skończyło. Byłaś zaskoczona?

Byłam. Choć szeptało się o cięciach. Tak jak reszta zespołu byłam zaproszona na rozmowę ewaluacyjną. Wtedy mój partner, Filip Chajzer, był na zwolnieniu, więc nie powinnam być zaskoczona. To nie jest przyjemne dostać kopa w tyłek. Zostałam wyrzucona. Wyszłam ze stacji, wsiadłam na skuter i ruszyłam z centrum Warszawy do Milanówka, 30 kilometrów. Przez całą trasę telefon mi buczał od sms-ów i powiadomień. 

Małgorzata Ohme o relacji z byłym mężem

Wszyscy wiedzieli?

Poszedł komunikat do mediów. Pisali widzowie na Messengera: „pani Gosiu, tak mi przykro”. Znajomi. Rodzina – moje dzieci dowiedziały się o wszystkim z internetu. Osobą, która mi wtedy pomogła, był mój były mąż. Mamy świetne relacje, Rafał (Rafał Ohme, profesor psychologii – pred.) jest mądrym człowiekiem i dobrze mnie zna. Powiedział: „Rozumiem, że płaczesz, wprawdzie to wszystko nie było tego warte, ale popłacz, to ci ulży. A po trzech dniach masz się pozbierać i powiedzieć mi, po co wstałaś z łóżka”. Na trzeci dzień po jego wizycie wpadłam w panikę: i co ja mu powiem?

Cały wywiad można przeczytać w październikowym wydaniu Twojego STYL-u. 

okladka bez kodu OHME TS10_2024_RGB

Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również