Portret

Anita Sokołowska: "Ojciec mówił mi, że nie jestem pępkiem świata, że wokół mnie są zawsze inni ludzie"

Anita Sokołowska: "Ojciec mówił mi, że nie jestem pępkiem świata, że wokół mnie są zawsze inni ludzie"
Anita Sokołowska
Fot. AKPA

Nie ma dość. Nowych wrażeń, wyzwań i przygód. Można się od niej uczyć pokonywania lęków i słabości. I jeszcze jedno. Anita Sokołowska nigdy nie pozwala sobie na myśl: "Na to jest już za późno".

Anita Sokołowska: "Co jakiś czas muszę zmierzyć się z czymś, co wywołuje dreszcz na plecach"

Nie lubi, gdy jest za wygodnie. Do życia potrzebuje adrenaliny. Zamiast opery bez wahania wybierze wspinaczkę lub „Taniec z gwiazdami”, który zresztą właśnie wygrała. – Podziwiam odwagę, z jaką wchodzi w kolejne zmiany - mówi menedżerka aktorki, Monika Janas.

- Wciąż zmienia tory, tryb uśpienia budzi ją i powoduje, że szuka nowych wyzwań. Kiedy tylko wchodzi na bezpieczny tor, zaraz czuje się niewygodnie. Odejście z serialu „Przyjaciółki” nie było łatwe, bo na planie zawiązały się przyjaźnie. Poza tym lojalność wobec ekipy nie pozwalała jej odejść z dnia na dzień. Długo to trwało, ale musiało się wydarzyć, żeby mogła pójść dalej.

– Co jakiś czas muszę zmierzyć się z czymś, co wywołuje dreszcz na plecach - śmieje się Anita. - Ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Może to dla tych bąbelków szampana, które uderzają do głowy, a w dosłownym znaczeniu - dla przyjemności, że zrobiłam coś szalonego, coś, co znów pozwoliło mi przesunąć moje granice - nieustająco ciągnie mnie w niebezpieczne rejony. Najbardziej interesuje ją dążenie do celu. – A gdy już go osiągnę, rozglądam się za nowym. Tak było choćby ze skokiem ze spadochronem z czterech tysięcy metrów. Marzyłam o nim, byłam podekscytowana, gdy samolot wzbijał się w górę, a kiedy już wyskakiwałam z niego, nie czułam tej euforii - wyjaśnia. Może ta potrzeba nieustannej ekscytacji to pokłosie zabaw z dzieciństwa na poligonie z tatą oficerem?

 

 

Anita Sokołowska wspomina śmierć ukochanego taty

– Mam takie zdjęcie, na którym stoję uśmiechnięta w czerwonej bluzce i spódniczce w kropki, włosy mam zaplecione w warkocze, do tego wielkie czerwone kokardy. Wyglądałabym jak laleczka, gdyby nie to, że kolana miałam całe w bliznach i strupach - śmieje się Anita. Była chłopczycą. Lubiła, gdy tata zabierał ją na poligon i mogła biegać z żołnierzami, którzy pod jego okiem ćwiczyli. „Kryłam się w bunkrach, wymyślałam z bratem różne zabawy. Był tam nawet pies Szarik, którego czasem na weekendy czy święta tata zabierał do domu. Często bawiliśmy się w „Czterech pancernych”, oczywiście byłam Marusią - wspomina. - Od dziecka miałam potrzebę balansowania na granicy, robienia rzeczy nieoczywistych. Choć tata był wojskowym, w domu nie było surowej dyscypliny.

To był najcieplejszy mężczyzna pod słońcem. Nauczył mnie szacunku do drugiego człowieka. Zawsze powtarzał: „Pamiętaj, nie jesteś pępkiem świata, wokół są ludzie, którzy potrzebują pomocy”. I pokazywał na każdym kroku, że radość można czerpać z pomagania innym - opowiada aktorka.

- W soboty - to była nasza tradycja - włączał radio i robił śniadanie. To była oznaka, że zaczyna się weekend. Uwielbiałam jego pastę: kiełbasa, ser, jajko i to wszystko utarte na miazgę. Pycha! Po śniadaniu chodziliśmy do kina. Nawet na filmy, które były poważniejsze. Tata czytał wtedy cichutko napisy, żebyśmy z bratem zrozumieli, o co chodzi – wspomina Anita. Niestety, tata odszedł za wcześnie.

– Byłam tuż po szkole teatralnej, kiedy pękł mu tętniak i trafił nieprzytomny do szpitala. Siedziałam przy nim godzinami i czytałam mu książkę o van Goghu. Choć leżał pod respiratorem, wiem, że mnie słyszał. I nagle odszedł. Nie zdążyłam się z nim pożegnać. Powiedzieć, jak bardzo był dla mnie ważny. Ale myślę, że to wiedział. Na szczęście zdążył obejrzeć córkę na scenie. Był dumny. 

 

 

Anita Sokołowska o wieku

Aktorka nie boi się trudnych momentów. Uważa, że bez nich życie nie miałoby wartości. Sama więcej korzysta z kryzysów niż z sukcesów. Twierdzi, że potrafią być niezłą szkołą życia. No i bywa, że wzmacniają.

– Dzięki tym doświadczeniom stajemy się silniejsi, ale staram się być też ostrożna w łatwych interpretacjach, bo życie potrafi być bardziej skomplikowane. Z wiekiem i kolejnymi doświadczeniami przychodzi też mądrość. Dziś już daję sobie prawo do gorszego samopoczucia, kiepskiego dnia. Zostaję wtedy w domu, ale po to, żeby pobyć ze sobą i nabrać sił. Nawet w największym smutku potrafi znaleźć coś pozytywnego, choć smutek sam w sobie uważa za ważną emocję. Pieniądze nigdy nie były dla niej priorytetem, są ważne, ale nie najważniejsze. Na co dzień, kiedy tylko może, jeździ metrem, hulajnogą lub rowerem. Bo wygodniej i zdrowiej - ani hulajnoga, ani rower nie są elektryczne, wzmacniają mięśnie i pozwalają poczuć się wolną i niezależną.

- Moje życiowe motto brzmi: nie przyzwyczajaj się do rzeczy materialnych, bo one raz są, raz ich nie ma. A jak raz podejmiesz decyzję o kupieniu torebki, to istnieje ryzyko, że wpadniesz w koło kupowania i otaczania się drogimi rzeczami. A ja chcę czuć, że nic nie muszę. Rzeczy materialne nie są dla mnie ważne. Moje mieszkanie nie wygląda jak z żurnala, ale dzięki temu jest po prostu moje. To najważniejsze. Nie muszę mieć designerskiej lampy, żeby czuć się dobrze. Na Kole kupiłam lampkę ze stolikiem za 300 złotych. Postawiłam na korytarzu i kiedy wchodzę do mieszkania i patrzę na nią, od razu robi mi się ciepło na sercu.

Cały wywiad do przeczytania w najnowszym numerze magazynu "PANI"

pa_09_000 _okladka_MARTYNA RGB

Kim jest Anita Sokołowska?

Anita Sokołowska -  Rocznik 1976. Prywatnie mama jedenastoletniego Antoniego.
Absolwentka łódzkiej PWSFTviT. Debiutowała rolą Stefci Rudeckiej w serialu „Trędowata” w reżyserii Wojciecha Raweckiego i Krzysztofa Langa. Karierę teatralną zaczęła od roli Klary w „Ślubach panieńskich” w reżyserii Juliusza Machulskiego, w Teatrze Studyjnym. W latach 2007–2017 była związana z Teatrem Polskim w Bydgoszczy. Stworzyła w nim wiele niezapomnianych ról, m.in. w monodramie „Komornicka. Biografia pozorna” w reżyserii Bartka Frąckowiaka. Szerszej publiczności jest znana z seriali „Na dobre i na złe” oraz „Przyjaciółki”. Obecnie zajmuje się także reżyserią teatralną – ma na koncie dwa spektakle „Nienasyceni” w teatrze Garnizon Sztuki w Warszawie oraz „Komediantkę” w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Nie rezygnuje jednak z aktorstwa i wkrótce zobaczymy ją m.in. w serialu „Gra z cieniem” Kingi Dębskiej. 
Tekst ukazał się w magazynie PANI nr 09/2024
Więcej na twojstyl.pl

Zobacz również